"don't walk away...in silence"

niedziela, 27 kwietnia 2008

Disorder-relacja


Wczoraj byłem na koncercie (dane na załączonym obrazku) z Michałem, Aśką i Andrzejem. Nasze Pogorzelec Barmy Army bawiło się całkiem nieźle...do pełni szczęścia brakowało tylko czegoś z procentami. Co prawda Aśce udało sie wykombinować 2 piwa,ale sama wypiła z połowę a 1 na 3 spragnionych to męka. Nikt nie miał kasy na picie (sam postawiłem M i A bilety i przejazd a Aś dołożyłem) po kupieniu bil.powrotnych zostało nam 52 gr. Nie żałuję wydanych pieniędzy...w zasadzie to jestem trochę z siebie dumny, że zamiast przeznaczyć je na siebie sfinansowałem companieros wycieczkę. Nie można wydać lepiej pieniędzy niż na ludzi na których ci zależy.

No dobra dość chwalenia się ;)...
1 kapela-HGW-jak na mój gust mają 1 dobry utwór "punk na zawsze antyfaszystowski". Grają crusta a to w zasadzie oznacza, że nie idzie zrozumieć o czym śpiewają. A dla mnie teksty są niemal równie ważne co muzyka.
2-Whitman. Mało ludzi się przy nich bawiło. Też mnie jakoś nie rozruszali. Wydawało mi się, że grają lepiej. Tekstowo-śląsk, śląsk i coś tam jeszcze...dwusłowem-nic specjalnego.
3-Infekcja. Yep Ci to dali czadu, aż mnie głowa trochę rozbolała od tego hałasu...a później prawie przysnąłem :). Wokalista ma niezły głos i świetnie nim operuje. Szkoda tylko, że 98% dźwięków to były wrzaski a nie słowa. Za to podobała mi się gra basisty.

BTW...te wszystkie Crusty wyglądają tak samo. Totalny uniformizm-liczne kolczyki (często czarne w tym tunele u mężczyzn), jednolity czarny strój, ćwieki, jeansowe kurtki z obciętymi rękawami (kamizelki), klucze przypinane do spodni (tym samym zaczepem), dready na całej głowie lub crusty, czarne pieszczochy, ćwiekowane pasy, czarne czapki z daszkiem (równiez ćwiekowane) no i naszywki (czarno-białe). Wyglądali jak tzw. czarna armia CRASSu. Zabawne...podobny stopień zuniformizowania można zauważyć u skinheadów. Widocznie radykalne poglądy łączą się z modą (wiem odkryłem Amerykę).

Wracając do relacji...
4-Disorder. Tu był czad xD Stary, prawdziwy punk pełną gębą. Zespół składa się obecnie z trzech mężczyzn (w tym 1 młody-perkusista). Wszyscy wchodząc na scenę mieli już nieźle w czubie. Wokalista i perkusista nie mieli sprzętu a wzięli za koncert 2tys. Wok. przywitał nas "kurwa, przejebane" itd. Co chwilę prosił o piwo, miał problemy z sprzętem i grał na basie jakby się nauczył 3 dni wcześniej. Pluł na kolesia który go wygwizdywał i obrażał (później ów osobnik dostał za to od skina w mordę). Dwa razy zagrali "fuck your nacionanlity",było i moje ulubione "kamikaze" (szkoda, że tak to beznadziejnie brzmi bez basu; czasem przestawał grać i śpiewać, siadał sobie i nie bardzo wiedział co robić dalej). "Rozmawiał" z publicznością, dawał tzw. żółwika, później pił i rozmawiał kto tylko zagadał. Grali fajną muzykę, w końcu słyszałem wszystkie słowa, choć swoją drogą na płytach brzmią o niebo lepiej.

Co do mnie, to wyszalałem się w pogo...jak zwykle cała kumulowana agresja została wyładowana; cudowny jest ten spokój, wyciszenie gdy mnie opuści. Już widzę tę pracę magisterską "Punkowe pogo jako katharsis" :) . Wracaliśmy pośpiechem (23.45), który i tak się spóźnił o dobre 15 min. A w drodze do domu męczył mnie katar i łzawienie z oczu...pieprzona alergia.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

eeeeeeeeeeeeeeeeeeeee...
aha. :P

Ja tez sie swietnie bawilam na koncercie. I to do każdego rodzaju muzyki. Na początku było wszakze troche dretwo, ale pozniej sie rozkrecilo, zwlaszcza przy grupie anastasis, typ muzyki: new, nu - metal(nie wiem jak to sie pisze). Bylo nawet pogo xD, w ktore ja sie nie mieszalam, ale oczywiscie kto sie wkrecil? Kamil i Adam(taki jeden, moj kolega), ktory juz na poczatku sie przewrocil, ale szybko go podniesli. Nie obylo sie bez skakania i trzepania głowa(przez nich), co pozniej Kamil skomentowal: od tego trzepania, glowy prosto nie da sie trzymac xD. (bez skojarzen :P)
Nastepnie byl chyba hip-hop(nie przepadam, ale i tak sie bawilam), popowo-rockowy zespol, i na koncu reggae przy ktorym totalnie sie rozluznilam. Na poczatku nikogo nie bylo na srodku(mam na mysli miejsce przed scena, bo na tej hali generalnie byly krzesla).Ale nie minelo kilka minut jak Kamil i Adam w dwojke wyskoczyli na srodek i zaczeli tanczyc. Nagralam ich na komorke, bo na prawde smiesznie wygladali... po czym postanowilam do nich dolaczyc. A potem nasza skromna grupa zaczela sie powiekszac.
Nie wiem jak wygladalam, nie wiem co mogli sobie o mnie pomyslec inni ludzie, ale po prostu odplynelam. Takie totalne rozluznienie...Muzyka i ja, i bardzo mi sie to podobalo. Moge nawet powiedziec, ze takiego czegos brakowalo mi od dluzszego czasu. Zero wstydu. Kiedys bym sie na to nie odwazyla.

Łooojeeeej.
Ale sie rozpisalam, ale to juz koniec mojej relacji

Anonimowy pisze...

taaaaa..przy reggae można wpaść nawet w trans (szczególnie przy roots i dub), wiem coś o tym. Chmmmm...koncertu regałowego w KK i okolicach chyba prędko nie będzie, ale jak coś to dam Ci znać...poskaczemy razem :)
No chyba, że pojedziesz ze mną na jakiś reggae festiwal podczas wakacji (w co znając Ciebie śmiem wątpić).

Barrington Levy-Black Roses
http://www.youtube.com/watch?v=KG39b3GNCXg
Gentleman - Superior
http://www.youtube.com/watch?v=d4OvmYpxOHI
Gentleman - Rainy days (moja ulubiona jego piosenka)
http://www.youtube.com/watch?v=W8_CMVnzCZQ

BTW byłem na jego koncercie xD