"don't walk away...in silence"

piątek, 25 lipca 2008

ale wał


a już myślałem, że sprawa ucichła

środa, 23 lipca 2008

poniedziałek, 21 lipca 2008

"i co mi zrobisz chuju" *

Dzisiaj ok. pierwszej w nocy te ciule wybiły mojej cioci 2 okna. To już 3 a należy jeszcze dodać wgniecenie maski w samochodzie co doprowadziło do unieruchomienia pojazdu (przerwały się jakieś kable). Tym razem były to duże kamienie a nie brukowa cegłówka, nie mniej jednak i tak mogli przypadkiem kogoś zabić; szczególnie, że łóżko jest przy oknach. Policja przyjechała i powiedziała, że nic nie może zrobić (niestety prawda) i że na cały Kędzierzyn jeżdżą wieczorem 4 radiowozy. Pani policjant dziwnie i długo się na mnie patrzyła. Nie wiem czy to było spowodowane tym, że się trząsłem z zimna (może myślała, że się boję...albo naćpany) czy tym, że powiedziałem jej dobry wieczór a dobry wiadomo, że nie był. No jest jeszcze trzecia opcja ;) Spodobałem się jej. Po gadce-szmatce odjechali a my zabraliśmy się za sprzątanie potłuczonego szkła. Ciotka kompletnie się rozsypała. Nie potrafi sobie z tym psychicznie poradzić. Nie rozumie motywów tych pojebów. Jest bardzo wierzącą, wrażliwą, dobrą, otwartą, nastawioną na dialog, dyplomację osobą. Doszukuje się jakiejś swojej winy w całym tym bajzlu; pewnie pyta Boga czemu to się stało, za jakie grzechy itp. A prawda jest taka, że chłopakom się to niszczenie spodobało. Popisują się tym przed kumplami, bo w końcu efekty widać niemal z całego podwórka. Apetyt rośnie w miarę jedzenia więc jestem ciekawy co zrobią następnym razem. Chociaż z drugiej strony robienie kolejny raz tego samego "dowcipu" staje się nudne; a że wszystko uchodzi im na sucho to nie ma też dreszczyku emocji, bo na pewno nie był nim dla nich mój wujek, który puścił się za nimi pędem w samej bieliźnie (mieli z 150m przewagę zanim zdążył wyjść z domu, więc pewnie nawet nie wiedzieli, że ktoś ich goni).

-przebicie opon Bogdanowi
-2 pobicia
-3 wybite okna i zniszczony samochód

tak dalej nie może być
aż się chce zajebać skurwieli ale wiadomo...
zabijesz gówna a pójdziesz siedzieć za ludzi.
Gdyby się tylko udało ich złapać na gorącym uczynku, albo przycisnąć tego Barana

*-tak podobno ktoś powiedział do policjanta; często cytowane gdy chcą pokazać, że gówno mogą zrobić.

czwartek, 17 lipca 2008

podwójne urodziny...

Powoli dobiegają końca. W domu został już tylko Krzysiek. No ale zacznijmy od początku...

1.Zakupy
Wszystko zaczęło się od wybrania się z Michałem do Carrefoura po zaopatrzenie. Byliśmy umówieni z resztą ludzi pod tym sklepem na 19. Część już zrobiła zakupy i udawała się na "wodolot", lecz na większą część musieliśmy czekać. Po zakupieniu alkoholu, licznych śmiechach z Jubego, który przefarbował włosy na "żarówę" i wręczeniu prezentów Michałowi (dominowały stringi, w tym jedne z metrową "trąbą"...oby się tylko chłopak kompleksów nie nabawił; ciekawym prezentem były też zakupione przez Faustynę pluszowe piersi) udaliśmy się na umówione miejsce. Ludzi było dość dużo z czego niemal wszyscy są mi dobrze znani. W tym dniu oprócz Xseni i Michała urodziny miał organizować Bartek, ale wykręcił się "grypa żołądkową".

2.Balanga
Jak to na takich imprezach bywa szybko ludzie podobierali się w kilkuosobowe grupki, lecz na szczęście wszyscy swobodnie krążyli od jednej do drugiej nie zamykając się w tylko jednym towarzystwie. Alkoholu było dużo, więc nie było drętwo. Niektórych nawet wzięło na zwierzenia jak np. Krzyśka, który oświadczał zaufanym osobom, że jest gejem...co i tak większość wiedziała, bo Michał to straszna papla. Jakby nie patrzeć to długo o tym rozmawialiśmy, poruszaliśmy kwestię rodziny, akceptacji, różnicy między "ciotą" a gejem i chwili kiedy odkrył swoje preferencje seksualne [K przed chwilą wyszedł]. Kumple rozpalili ognisko (oczywiście nikt nie pomyślał o żarciu) i ktoś wrzucał jakieś środki chemiczne w ogień co spowodowało za któryms razem duży błysk, który wszystkich na chwilę oślepił...to juz chyba było koło 23. Na "wodolocie" czy też "pod dębami" siedzieliśmy do 1 coś. W międzyczasie wypiłem 5 piw i 2 kieliszki wódki...dawno się tak nie upiłem (nie żebym sie czołgał czy coś), no ale w końcu są wakacje. Jako, że mam wolne mieszkanie a Michał długi język to posypały się pytania czy można u mnie spać na co odpowiadałem twierdząco, tym bardziej, że pytały się mnie same zaufane osoby (Michał, Ksenia, Aśka, Faustyna i Krzysiek, który ze względu na brak pociągu do Zdzieszowic nie miał gdzie spędzić nocy). Nim jednak doszliśmy do domu część wstąpiła do Shella po kolejne piwa co mnie trochę wkurzyło, bo mieli juz nieźle w baniach i była już 2...a tak na prawdę to mi się nie chciało na nich czekać.

3.Jedzonko
Kiedy juz doszliśmy do mnie to nagle się okazało, że prócz wyżej wymienionych wbił do mnie też chłopak Aśki, Łukasz, jakis koleś z dziewczyną no i Andrzej. Oczywiście jak to ma Michał w zwyczaju pierwsze co zrobił po przyjściu to otworzył lodówkę i zaczął sobie robić coś do żarcia. Nie miałem nic przeciwko temu więc zaproponowałem innym, że całe żarcie jakie mam jest do ich dyspozycji z czego skorzystali. Łukasz i Krzysiek zachwycali się kuchnią i mówili, że w takiej to przyjemność gotować. Zaproponowałem, że jak chcą to mogą do mnie wpadać 3 razy dziennie i robić mi coś do jedzenia :) Nagle Michał wpadł na "genialny" pomysł by zrobić frytki, powiedziałem, że chyba go popierdoliło by smarzyć o takiej godzinie ziemniaki. Jako, że był pijany to olał moje argumenty i zapewniał, że zaraz wróci tylko pójdzie do swojej piwnicy po worek ziemniaków...co zrobił. Nim wrócił odkryłem, że mam w zamrażalniku frytki gotowe do pieczenia, co postanowiliśmy przed nim ukryć by w odpowiedniej chwili je pokazać i powiedzieć "o papatrz, niepotrzebnie sie męczyłeś" :). Obrał tyle ziemniaków, że nawet po usmażeniu dla wszystkich zostało pół garnka surowych i teraz leżą u mnie w lodówce. Po napełnieniu brzuchów Łukasz wraz z tamtą parką pożegnali się i udali do domów, ponieważ...rano idą do pracy. Życzę im wytrwałości. Chwilę później Michał z Andrzejem postanowili zrobić kolejny numer Idusiowi. Dałem im pół godziny, bo wszyscy chcieli spać a drzwi ktoś musi zamknąć (nikt prócz mnie tego nie potrafił). W ciągu tych 30 minut zdąrzyli mu obsikać drzwi i coś gdzieś nabazgrac markerem. Jakoś nie miałem sił wypowiadać się o głupocie i niskim poziomie tego "żartu". 10 minut później Andrzej poszedł do domu (chyba 4 rano).

4."Sen"
Jako, że zmęczenie dawało o sobie znać wszyscy postanowili iśc spać. Troche potrwało zanim przygotowałem i rozmieściłem ludzi...no i Ksenia pomogła mi w uprzątnięciu (właściwie to przeniesieniu gdzie indziej) bajzla z mojego łóżka. Fausta i Xseń uparły się by spać na pietrze, więc początkowo leżeliśmy w trójkę. Niestety Faustynie bardzo spodobało się skrzypienie łóżka co doprowadziło do tego, że Aśka z chłopakiem przenieśli się do pokoju mojej matki. Krzysiek zajął więc łóżko mojego barta a Michał mojej siostry. Przez najbliższe pół godziny ciągle sobie żartowaliśmy aż Krzysiek (który leżał w samych majtkach) położył się obok Michała i zażartował (a może nie) sobie tak, że Michał aż poszedł do domu. Też nie czułbym się komfortowo leżąc z gejem który się zaczyna do mnie dobierać. Niestety to nie był koniec problemów, bo po kilku minutach wlazł i nam do łóżka, co spowodowało, że dziewczyny prosiły abym je ochronił na co ja, że to raczej mi potrzebna jest ochrona i przesunąłem się tak, że od Krzyśka obie mie oddzielały. Niestety znalazłem się pod półką i było mi strasznie ciasno. Jakby tego było mało zaczęło świtać i już wtedy wiedziałem, że szybko nie zasnę. Pomyslałem sobie - "no zajebiście, już widze minę matki jak jej powiem, że spałem z dwoma dziewczynami i gejem". Jak tylko wszyscy pousypiali to zszedłem na łożko brata, ale wciąż oczy nie chciały się zamknąć więc zrobiłem sobie małe śniadanie z mocną herbatą i zacząłem czytać (była już 6 coś). Po 15 minutach położyłem się ponownie i tym razem udało mi się usnąć...na godzinę (w tym czasie Krzysiek przeniósł sie na łożko siostry), no ale później znowu się udało i spałem do 9. A o 10 wszyscy prócz Krzyśka byli już na nogach. Ufffff...to juz koniec. Dobrze, że nie przytaczałem tu żartów, bo bym to pisał co najmniej do 17.

wtorek, 15 lipca 2008

Anarchia Mat'Pariadka

"wiezieniom, mamom i anarchii jest poswiecona ta piosenka....

zbudawany zostal gulag. kazda wladza jest taka sama.
anarchia to nie chaos. anarchia to wolnosc.
zginela wiara w rzad. został pryzmat illuzji.
a smutny brat ochryply? jest on fantazja socrealizmu.

mamo, czy nie marzysz o wolnosci?
najadlwszy sie gowna, trzymajacych wladze.
mamo, moze poczytaj kropotkina.
zozumiesz sama - panstwo jest wiezieniem,
trzymajacym nas w wiecznej zaleznosci...

zostaw platonskie glupoty,
by nie przeszkadzaly sie rozwijac twym myslom.
ma nie gorsze od kropotkina teksty,
ale prawda jest przeciez wazniejsza.
opanowala ona umyslami ludzi,
brzmiac precyzyjnie i dokladnie.
w anarchii nie ma chaosu.
anarchia jest matka porzadku.

mamo, czy nie marzysz o wolnosci?
najadlwszy sie gowna, trzymajacych wladze.
mamo, moze poczytaj kropotkina.
zozumiesz sama - panstwo jest wiezieniem,
trzymajacym nas w wiecznej zaleznosci...

kiedy czarno-czerwony sztandar bedzie widnial na czystym niebie.
mam nadzieje, ze bedziecie z nami, matki anarchistow!

mamo, czy nie marzysz o wolnosci?
najadlwszy sie gowna, trzymajacych wladze.
mamo, moze poczytaj kropotkina.
zozumiesz sama - panstwo jest wiezieniem,
trzymajacym nas w wiecznej zaleznosci..."

poniedziałek, 7 lipca 2008

wracając od Michała...

- (jeden z 3 debili) co się śmiejesz głupio
- (ja) bo patrzę na głupków
- (ten sam) popatrz do lustra jaki masz krzywy ryj
~(niemal równo z ww dziewczyna próbuje zaimponować bądź też nie wyróżniać się z tłumu) ale masz krzywy uśmiech
- jeszcze nie widziałem prostego uśmiechu [śmiech]

ach te podwórkowe micro dialogi ;)