"don't walk away...in silence"

poniedziałek, 11 sierpnia 2008

Rób Punk (2)008

Fajnie było, chociaż czasem czułem się jakbym oglądał Latający Cyrk Monty Pythona. Xsenia się popłakła, bo koleś ją ojebał (niesłusznie) że przyprowadziła Koniaka (nazi skin czyt. bonehead)...który mnie później przeprosił (!). Przyjechali z ?? dwaj kolesie ponieważ jeden z nich "Broda" zabujał się w Xennie...a ta przykleiła sie do Maćka (taki oi, któremu życie zdążyło już nieźle dopiec). Jeden nabuzowany koleś nazwał mnie naziolem (sic!) i dał mi nawet w twarz (straszny chudzielec, cios bardziej widziałem niż czułem) bo go odepchnąłem i podniosłem owego oia gdy ten go butał...w sumie nie wiem o co poszło, ale było mówione żeby nie bić sie w barze więc interweniowałem. Próbowałem mu nawet wytłumaczyć, że nie jestem nazi ale niestety nic do niego nie docierało, bo kazał mi "wypierdalać do kolegów". Baśka nas rozdzieliła. BTW...wcześniej nieźle zjechała tego debila co się na Xeni wyrzywał. Gandrzej już chodzi w białych belkach; dostał przypadkowo? od Lewego, który chciał bić się z Koniakiem (też był chętny). W pewnym momencie wpadli kibole (wezwani przez Koniaka, który stwierdził, że punków jest za dużo i sam sobie nie da rady), ale jakoś ich Kuba (wokalista Adwentu) uspokoił i po wypiciu piwka chłopaki sie zmyli. Wcześniej przyszli młodzi chemicy i wymiękli jak zobaczyli kilkadziesiąt punków.

Brak komentarzy: